Ojciec Założyciel
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 508
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Skąd: Saska Kępa
|
Słowo "mecyje" przypomniało mi się, gdy natrafiłem na nie w czasie lektury pasjonującej i przezabawnej książki Mistrza Wańkowicza "Atlantyk - Pacyfik". Mistrz opisuje amerykański hipermarket (rzecz dla Polaków z końca lat pięćdziesiątych wielce osobliwa), jako szerszą wersję znanego w kraju sklepiku "mydło i powidło".
W swojej pysze właściciel sklepu amerykańskiego (gdzie można było znaleźć wszystko, od sznurówki do łodzi motorowej) ogłosił, że jeśli znajdzie się klient, który zażąda rzeczy, której w sklepie nie będzie, to supermarket wypłaci mu z miejsca dziesięć dolarów.
Oto co się stało, cytuję:
"Jechałem z nadzieją zarobku, umyśliłem prosić o kołduny w puszce. Ale nim dojechałem, sklep ofertę cofnął, pogromiony dość haniebnie przez starozakonnego, który nie zażądał wielkiej mecyi, tylko jarmułki."
A oto, jak hasło "mecyja" wyjaśnia inny Mistrz, Kopaliński:
mecyje pot. coś nadzwyczajnego; specjał, frykas.
Etym. - jid. meccije 'jw.' od hebr. měciā 'rzecz znaleziona; osobliwość'.
Post został pochwalony 0 razy
|
|